Jest piękną kobietą, żoną i cudowną mamą 2,5-letniego Rysia. Mamą pracującą. Na co dzień zajmuje się makijażem i charakteryzacją. Rozmowa z nią to sama przyjemność. Uśmiechnięta, otwarta i niezwykle ciepła. Do tego bardzo kolorowa. Dosłownie.
Jej ciało pokryte jest różnymi obrazami, choć oczywiście nie wszystkie widoczne są na pierwszy rzut oka. Ma piękny makijaż i szaleństwo na głowie, fioletowo-różowo-niebieskie pasma pofalowanych włosów. Bez wątpienia, nie sposób jej nie dostrzec w szarym tłumie.
Agnieszka Jaros: Skąd się wzięła pasja do ozdabiania ciała. Od czego wszystko się zaczęło.
Aneta Chaber-Stankiewicz: Chyba od zamiłowania do sztuki wszelakiej. Mam wolny zawód, maluje obrazy, lubię eksperymentować z wyglądem. Tak było już odkąd zaczęłam chodzić do liceum. Na początku farbowanie włosów, potem pojawiły się kolczyki.Tatuaże to była kwestia czasu.
Wiele osób robi pierwszy tatuaż, żeby uczcić jakiś ważny moment, ważną osobę, albo podsumować pewien etap w swoim życiu. Na przykład zakończenie liceum, studiów, pierwsza miłość? Miałaś taki swój konkretny moment?
Pod koniec liceum poznałam swojego obecnego męża. On już wtedy miał tatuaże. W tamtych czasach, nie były one jeszcze tak modne, jak w tej chwili. Napatrzyłam się na jego tatuaże i pewnego dnia zapragnęłam mieć swoją pierwszą. Moja mama sądziła, że zrobie sobie coś małego, delikatnego no i… nie zgadła. Padło na 1/3 pleców! Teraz wybieram taki, który po prostu mi się podoba. Nie musi iść za tym żadna historia. A… zapomniałam, że zanim zaczęłam chodzić z moim mężem, był taki moment, w którym myślałam o zrobieniu tatuażu. Miał to być tribal z kwiatkiem, na lędźwiach! Dzięki bogu, że sobie go nie zrobiłam.
Myślisz o nowych wzorach, które chciałabyś jeszcze mieć?
Lat przybywa i tatuaży również. Teraz, prócz pleców mam jeszcze cały rękaw (łącznie z dłonią), za uchem, na ramieniu, na karku. Póki co, na pewno zbyt szybko nie dogonię w tym mojego męża. On ma ciągle nowe pomysły! Nie wiem skąd on je bierze? Mi dość trudno się zdecydować. Potrzebuję troche czasu, żeby przyszła mi jakaś myśl do głowy, co bym chciała mieć.
Jesteś mamą 2,5 letniego Rysia. Jestem ciekawa, czy on widząc te wszystkie rysunki na waszych ciałach, dostrzega waszą oryginalność?
Ryś jakoś specjalnie nie interesuje się naszymi tatuażami. Czasami, wskazuje na moje ramię (odkąd zaczął nazywać rzeczy po imieniu) i mówi: "cerwony fiatek", lub pokazuje różne kolory. Można to potraktować, jako formę zabawy edukacyjnej (śmiech).
Rozumiem, że w rodzinnym gronie, czy wśród przyjaciół, jest to całkiem naturalne. Ale, jak to jest gdy wyjdziecie gdzieś razem, pójdziecie na spacer? Czy wasz synek miał jakieś nieprzyjemności?
Nie, nie miał. Ja miałam. Kiedyś na placu zabaw, dwie ok. 9, 10-letnie dziewczynki popatrzyły w moją stronę i jedna do drugiej powiedziała: "Popatrz, ta Pani ma tatuaże. Na pewno jest głupia”.
Nie boisz się, że kiedyś będą tak mówili o was Rysiowi? W przedszkolu, szkole? Dzieci są szczere i potrafią być okrutne.
Wiesz, wychodzę z założenia, że nie ma co gdybać. Będzie co będzie. A dzieci były i będą okrutne, bez względu na to czy mam tatuaże, czy nie. Dla jednego dziecka będzie to normalne dla innego nie. Dla jednego brzydkie, a drugie powie, że są piękne i też chciałby takie mieć. Dzieci w szkole potrafią przyczepić się do każdej rzeczy, która będzie dla nich inna, dziwna, inna od tego co widzą na co dzień. Ostatnio miałam skręcony staw skokowy, chodziłam o kulach, to też mógłby być dobry temat dla złośliwych dzieci. Najbardziej mnie przeraża nie to, że jakieś dzieci mogą sprawić przykrość Ryśkowi, z tego powodu jak wyglądamy, ale to, że będzie przebywać wśród dzieciaków wychowywanych bez żadnych zasad, bez wyznaczania granic, które godzinami siedzą przed komputerem, tabletem. Boję się, że nabierze złych nawyków. No, ale tutaj to też nasza rola.
Wracając do tematu... Myślę, że to też kwestia rodziców, wychowania. To oni często opowiadają swoim dzieciom takie głupoty. Wpajają stereotypy. Szufladkują innych i tego samego uczą dzieci. Czasami trochę mnie to śmieszy. Te same osoby, które tak kręcą nosem na nasz widok, robią dzieciom tatuaże z gum do żucia czy z magazynów. Faktem jest też, że obecnie coraz więcej osób ma tatuaże i może nie będziemy jedynymi w klasie?
A jak wspominasz okres ciąży?
Na okrągło słyszałam żarciki, że dziecko pewnie urodzi się z tatuażami. Z czasem, było to już irytujące. Póki co, u dziecka tatuaży brak.
Co będzie, gdy zapragnie mieć własny?
Będzie to dla nas prawdziwe wyzwanie! Tak łatwo i prędko się nie zgodzimy. Tym bardziej, że obecnie dzieciaki robią ich sobie dużo, bo są modne. Czasami wzór za wzorem.
Tatuaże można też zasłonić. Ukrywasz je czasami?
Jeżeli będzie taka potrzeba, np. na zebraniu w szkole, zawsze mogę założyć marynarkę, a wystające tatuaże pokryć podkładem (w walizce do pracy mam podkłady sprawiające cuda!). Potrafię się dostosować do sytuacji. Mogę być szaloną i kolorową mamą ale jak trzeba, będę elegancka i nie taka krzykliwa.
Ryś chodzi do żłobka?
Tak. Nawet obiecałam w żłobku Rysia, że pomaluje dzieciakom ściany na kolorowo. No i czekało mnie spotkanie z rodzicami, którzy odmalowywali sale obok. Może to głupio zabrzmi, ale zauważyłam, że jak ktoś widzi mnie z tymi moimi kolczykami, tatuażami, kolorowymi włosami i dowiaduje się ze mam męża, dziecko, to na jego twarzy maluje się delikatne zdziwienie. A ja jestem z tego dumna. Bardzo!
Ale słyszysz czasami jakieś komentarze? Czy może społeczeństwo zrobiło się już na tyle toleracyjne, że nie ma żadnych uszczypliwości?
Bardzo często są to starsze osoby. Ale i nie tylko, bo i te dojrzałe (nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj kobiety) kręcą nosem. Gadają do samych siebie ( oczywiście wszystko słychać): "boże, jak można się tak oszpecić” i tylko słyszę: "o boże, o boże…"
Nie jest ci przykro w takich sytuacjach?
Jasne, że jest. Widzę dziadka czy babcie, którzy patrzą na te moje tatuaże, kolorowe włosy. Widzę, że nie pojmują czemu tak wyglądam. Rozumiem, że im tatuaż źle się kojarzy. Nawet bardzo źle. W takich chwilach jest mi przed nimi trochę głupio. Chciałabym im wtedy coś powiedzieć, ale nie mam odwagi. Ja też jestem po prostu dobrym człowiekiem, kochającą i kochaną mamą, żoną.
Ale wygląd zawsze ma znaczenie. W pierwszej chwili, gdy kogoś poznajemy, bardzo łatwo oceniamy go po tym jak wygląda, jak jest ubrany, jaką ma fryzurę. Możemy też się wiele o nim dowiedzieć.
To prawda. Mam wolny, twórczy, artystyczny zawód. Mój wygląd i tatuaże przedstawiają to, jaka jestem. Ale zasada "jak cie widzą tak cię piszą", ma też negatywną stronę. Chociażby w oczach niektórych, „dojrzałych” kobiet z autobusu, mówiących pod nosem, że jestem głupią dziewuchą, co ma pstro w głowie... No jak tak można?
Ja, nie wiem. Ja ci nie odpowiem, bo sama tego nie rozumiem.
Właściwie to jestem normalną i szczęśliwą kobietą. Staram się być super mamą. Mam świetnego, kochającego męża. Z dziennych studiów (ochrona środowiska), przeniosłam się na zaoczne tylko po to, żeby zacząć dziennie naukę w szkole charakteryzacji (na którą musiałam zarobić). Ale dosyć tych żali! (śmiech).
A mają miejsce jakieś miłe sytuacje?
Tak. Zdarzają się. Jakiś czas temu, na spacerze zaczepiła nas starsza osoba i powiedziała, że mam piękne tatuaże. Czasami też, ktoś uprzejmie zapyta się, czy to prawdziwe…
A! I jeszcze takim standardowym pytaniem jest: "A wiesz jak będziesz wyglądać jak będziesz stara?". Odpowiadam: "Oczywiście, będę pomarszczona z kolorową skórą".