mamDu_avatar

"Nie dziwiłam się, gdy kolejny raz usłyszałam, że zrujnowałam mu życie. Że mógł być kimś"

agnieszka moczyróg

30 grudnia 2015, 16:54 · 3 minuty czytania
Obwinianie pojawia się w wielu relacjach międzyludzkich, również w związkach.Prawdopodobnie każdy z nas doświadczył bycia obwinianym lub sam kogoś obwiniał.


"Nie dziwiłam się, gdy kolejny raz usłyszałam, że zrujnowałam mu życie. Że mógł być kimś"

agnieszka moczyróg
30 grudnia 2015, 16:54 • 1 minuta czytania
Obwinianie pojawia się w wielu relacjach międzyludzkich, również w związkach.Prawdopodobnie każdy z nas doświadczył bycia obwinianym lub sam kogoś obwiniał.
Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/pl/osoby-kobieta-m%C5%82ody-dziewczyna-731457/]Unsplash[/url]/[url=https://pixabay.com/pl/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url]
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– To przeze mnie Julka nie poszła do szkoły plastycznej, to przeze mnie moja matka mieszka piętro niżej, to przeze mnie jego matka już nas nie odwiedza, to przeze mnie cieknie kran w łazience, a samochód od tygodnia stoi na parkingu z wybitą szybą.


– Odpowiadasz? Bronisz się? - pytam i zrozumieć nie mogę, dlaczego Łucja się śmieje. – Już dawno przestałam. Czasem udaję, że nie słyszę. Czasem mówię, że ma rację. To ja od wielu lat ponoszę odpowiedzialność za wszystko, co złe w naszym życiu. I jeszcze do niedawno umiałam z tym żyć.

Obwinianie pojawia się w wielu relacjach międzyludzkich, również w związkach. Prawdopodobnie każdy z nas doświadczył bycia obwinianym lub sam kogoś obwiniał.

Ciągłe mówienie "to przez ciebie, to twoja wina, bo ty to i tamto" do niczego dobrego nie prowadzi. Te słowa, u osoby, do której są kierowane, mogą wywołać złość, gniew, frustrację, a nawet agresję, lub wprost przeciwnie – spowodować głęboką depresję. I choć twierdzić możemy, że na takie ataki jesteśmy odporni, okłamujemy sami siebie.

Wina zawsze leży po obu stronach?

– Nie zawsze, a w przypadku naszego małżeństwa, niemal od początku jego trwania, niezmiennie winna jestem ja. Banalnie to zabrzmi, ale na początku było jak w bajce. Oboje mieliśmy po naście lat, masę pomysłów w głowie i nieprzyzwoite myśli. Od myśli przeszliśmy do czynów i po niedługim czasie dowiedzieliśmy się, że na świecie pojawi się nasza Julka. Nie, nie cieszyliśmy się. Byliśmy raczej przerażeni i nie wiedzieliśmy, jak sobie poradzimy. To chyba wtedy pierwszy raz usłyszałam: "To twoja wina, mogłaś się zabezpieczyć". Pamiętam...zabolało.

Zbyt młodzi?

Julia na świecie pojawiła się, gdy Łucja miała 20 lat. Paweł, jej mąż, jest tylko dwa lata starszy. Czas było przestać bawić się w dorosłe życiu, zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Kiedy Łucja leżała w szpitalu, a lekarze nie dawali jej dużych szans na utrzymanie ciąży, Paweł pracował od świtu do nocy. Czasem był mechanikiem samochodowym, czasem kelnerem...robił wszystko, na czym choć trochę się znał. Potem ślub, wspólne mieszkanie, pierwszy roczek Julii, drugi, trzeci...

– I pretensje, że to wszystko moja wina. Próbowałam się bronić, tłumaczyć... Pamiętam wieczory, gdy zamykałam się w łazience, nalewałam wody do wanny i płakałam. Płakałam z bezsilności. Nie wiedziałam już, jak mam odpierać ataki, jak mam udowodnić mu, że to, że Julka zgubiła piórnik, nie jest moją winą. Nie rób takiej miny, proszę... Nieraz też słyszałam, że potłuczona szklanka to też moja wina. Mimo że to on ją strącił winna byłam ja – źle ją przecież postawiłam.

Zaczęło się od szklanki, skończyło na zrujnowanym życiu

– Paweł nigdy mnie nie uderzył, nie ma mowy o fizycznej przemocy. Tylko te słowa, które choć udawałam, że nic dla mnie nie znaczą, bolały. Po kilku latach bycia razem nie dziwiłam się już, gdy słyszałam, że zmarnowałam mu życie. Że mógł być kimś.

Obwiniając, obarczamy innych odpowiedzialnością za nasze złe samopoczucie czy życiowe niepowodzenia. Automatycznie oddalamy się od drugiej osoby, bo to w niej widzimy sprawcę naszych niepowodzeń. Czasem robimy tak, bo tak jest po prostu wygodniej. Czasem, bo sami nie chcemy przyznać się do porażki. Wielu ludzi uważa, że jeśli trzeba pracować nad związkiem, to znaczy, że nie jest on dobry. Nic bardziej mylnego...bo czy istnieje w ogóle związek, którego nie trzeba stale ulepszać, nad którym nie trzeba stale pracować?

– Wiesz, staram się jakoś pozbierać do kupy to nasze małżeństwo. Nie myślę już nawet o sobie, myślę o Julce. Oprócz tych złych momentów jest też cała masa dobrych. Są chwile, gdy wpada do domu z bukietem kwiatów, gdy "porywa nas" i zabiera na spacer. Niewiele ich, ale...są. Może dla nich warto zacisnąć zęby i... powalczyć?

Kiedy dziś rozmawiałam z Łucją, jej głos brzmiał zupełnie inaczej. Paweł dał się namówić na terapię. Zrobił ten pierwszy, być może najtrudniejszy krok.

Czytaj także: https://mamadu.pl/123937,czuje-sie-winna-ze-zarabiam-wiecej-od-meza-dlaczego-oni-tak-bardzo-boja-sie-prawdziwego-partnerstwa