![Fot. Flickr/[url=https://www.flickr.com/photos/swambo/14560664224/]Travis Swan[/url] / [url=http://bit.ly/CC-BY-SA-2]CC BY-SA[/url]](http://cdn.mamadu.pl/cb51e89e9a61dce21db19dbfa85075ea,780,0,0,0.jpg)
W trakcie rozmowy moi synowie z jego córką przebiegli między nami kilka razy. Mówię ja: „Proszę, żebyście nie biegali”, kolejnym razem kolega mnie wyprzedza: „Czy możecie tu nie biegać?”, kiedy wpadają znowu podnoszę już głos dość wyraźnie: „Mówiłam, żebyście nie biegali”. Wrrrrrrrrr. Patrzymy na siebie, cóż spełniliśmy wszystkie punkty tak zwanej dobrej komunikacji i NIC nie osiągnęliśmy, co więcej dzieciaki znowu wpadły między nas. Nie wytrzymałam i krzyknęłam: „Czy możecie wyjść na dwór?”. Ku mojemu zdumieniu usłyszałam: „Ok., tylko czemu krzyczysz, trzeba było od razu tak powiedzieć”. Szczerze – wybuchnęliśmy ze znajomym śmiechem. A kiedy dzieci wyszły bawić się na podwórko i tam pewnie biegać, zweryfikowaliśmy swoje poglądy. Postanowiliśmy przez jeden dzień spróbować, czy faktycznie uświadomiona nam przez dzieci zasada działa.
Postanowiłam skupić się i pilnować tego, w jaki sposób proszę o coś moje dzieci.
I tak zamiast mówić „Możecie nie krzyczeć” mówiłam „Możecie być ciszej”
Zamiast: „Możecie nie biegać” => „Możecie na chwilę usiąść”
Zamiast: „Czy możesz mi nie przeszkadzać” => „Możesz na chwilę zająć się sam sobą”
Zamiast: „ Nie dotykaj, bo się poparzysz” => „Odsuń rękę, bo się poparzysz”
Zamiast: „Nie kopcie się przy stole” => „Możecie siedzieć spokojnie”.
Takich zamian było więcej, ale mam nadzieję, że widzicie regułę. Otóż okazało się, że gdy mówiłam „Bądźcie ciszej” szybciej odnosiłam zamierzony rezultat, faktycznie byli ciszej. Mówienie, żeby nie krzyczeli powodowało, że właściwie przestawali na pól minut i znowu zaczynali krzyczeć, jakby rejestrowali, tylko słowo: KRZYCZEĆ. Ze znajomym wymieniliśmy się spostrzeżeniami i był podobne. Odwróciliśmy nasze komunikaty i okazało się, że działa to znacznie skuteczniej (oczywiście, że nie zawsze i nie we wszystkich sytuacjach), niż wytykanie tego, co robią źle z prośbą, by przestali. O jeszcze jedno mi się przypomniało.
Zamiast: „Kończcie już oglądać bajki”, kiedy zawsze padało „Mamo jeszcze chwilę”, powiedziałam „Wyłączcie telewizor”. Obyło się bez jęczenia. Może to był chwalebny wyjątek.
Okazuje się, że cały czas się uczymy, co więcej, dzieci im starsze tym więcej nowych rzeczy nam wskazują. Czasami wystarczy ich posłuchać, pomyśleć: „A może ono ma rację?” i spróbować wcielić coś nowego w życie.
Może to nic odkrywczego, może są rodzice, którzy zawsze komunikują polecenia w ten sposób. Ja tylko zachęcam do spróbowania. Dajcie znać, czy się udało.